Tabletomania
No i przyszła nowa moda. Po GameBoy’u, odtwarzaczach MP3 i niezliczonej ilości innych gadżetów elektronicznych teraz przyszedł czas na tablety. iPad jest teraz tym co większość dzieci i młodzieży, a czasem i dorosłych, chce otrzymać na święta w prezencie. Tym co wywołuje największe poruszenie na spotkaniu towarzyskim (tak długo jak mówimy o elektronice). Oraz tym co wzbudza największe zainteresowanie w sklepach z elektroniką. iPad zbiera oczywiście również sporo krytycznych opinii. Jednak dla tych dla których produkt firmy Steve’a Jobs’a jest za drogi, ma za małą funkcjonalność, lub którzy po prostu nie lubią produktów Apple’a, inni producenci już obiecują kolejne twory tego gatunku. Oczywiście pozbawione wszystkich wad pierwowzoru i gotowe zrewolucjonizować nasze życie. Jednak tak naprawdę, czy jest się czym zachwycać?
Z czysto pragmatycznego punktu widzenia sukces tabletów jest zupełnie niezrozumiały (przynajmniej dla mnie). Nie oferują one jako urządzenia niczego nowego. No bo co można robić z takim tabletem? Przeglądać internet, pisać maile, czytać e-booki, słuchać muzyki, oglądać filmy i zdjęcia, używać jako terminarza, elektronicznego notesu i pewnie jeszcze kilka innych rzeczy które akurat nie przychodzą mi do głowy. Tylko że przecież wszystko to samo, a nawet więcej, można robić na zwykłym, konwencjonalnym laptopie lub netbook’u jeśli komuś zależy na mniejszym rozmiarze. W dodatku na komputerze nawet w zakresie wymienionych czynności mamy większą swobodę, bo możemy chociażby przeszukać stronę internetowa w poszukiwany jakiegoś słowa, czego iPad ani iPhone nie oferuje do dzisiaj.
Ponadto “relikty przeszłości” wyposażone są w kilka innych rzeczy których nie ma w tabletach, a które znacznie podnoszą ich przydatność. Takimi dodatkami są np. przewodowa karta sieciowa, która w naszym kraju jednak cały czas pozostaje bardzo użyteczna, jako że Wi-Fi mimo iż coraz popularniejsze nadal nie występuje wszędzie (zresztą to nie tylko kwestia kraju; w akademiku w Niemczech czy na wakacjach w pokoju też miałem tylko gniazdko w ścianie). Przydaje się też wyjście video np. podczas prezentacji na uczelni czy w dowolnym innym miejscu. Nowe tablety mają w specyfikacji co prawda wyjścia HDMI, jednak jak do tej pory nie spotkałem się z projektorem z wejściem HDMI, a VGA ma każdy rzutnik. No i mój ulubiony element laptopa którego nie uświadczysz w tablecie – fizyczna klawiatura. Tak, wiem że w tablecie właśnie o to chodzi żeby jej nie miał. Jednak dla mnie to jest najpoważniejsze ograniczenie tabletów. Fizyczna klawiatura zapewnia po prostu najwygodniejszy i najszybszy sposób wprowadzania tekstu do urządzenia. Pisanie na iPad’zie nie jest takie złe jeśli tylko położy się go na boku, ale nadal popełnia się na nim znacznie więcej literówek, a wprowadzanie polskich znaków diakrytycznych jest nieprzyjemne. No i ciężko mi wyobrazić sobie efektywne pisanie bezwzrokowe na wirtualnej klawiaturze ekranowej. I jak tu np. edytować dłuższy tekst na takim urządzeniu?
Jest jednak jedna rzecz do której tablety nadają się idealnie (przynajmniej na to wskazuje iPad i iPhone którego traktuję trochę jak tablet z 4″ ekranem). Tą rzeczą są gry. Granie na iPhonie jest fajne. Tym bardziej że znaczna większość gier na te urządzenia to proste gry zręcznościowe lub logiczne które nie wymagają od użytkownika żadnego zaangażowania. Wsiadasz do autobusu, wyciągasz iPhone’a, grasz chwile i po trzech przystankach i dwóch planszach gry wyłączasz grę i chowasz zabawkę do kieszeni, żeby potem znowu wyciągnąć ją na piętnaście minut w poczekalni u dentysty. To właśnie te gry spowodowały że iPhone stał się takim sukcesem rynkowym. Niby PSP czy inne konsole oferują to samo, ale gry na nie są zupełnie inne, bardziej wymagające. Nie przerwiesz przecież gry w połowie walki z bossem czwartego poziomu, albo w połowie okrążenia na torze wyścigowym tylko dlatego że akurat autobus zatrzymał się na Twoim przystanku.
Producentów liczy że między innymi dzięki grom tabletom uda się powtórzyć sukces iPhone’a . Tym bardziej że ich większe ekrany pozwalają na wygodniejsze nie tylko granie, ale też np. oglądanie internetu. Poza tym większy ekran pociąga za sobą też zwiększenie rozmiarów całego urządzneia co z kolei można wykorzystać wsadzając większa baterię dzięki czemu w podróży można dłużej cieszyć się swoim ulubionym serialem.
Co więc sądzić o tabletach? Moim zdaniem urządzenia te nie prezentują sobą żadnych dodatkowych korzyści ponad to co oferuje mi mój netbook. Dlatego właśnie nie traktuję ich inaczej jak tylko kolejną modę która przyszła, pogości chwilę w naszym świecie i za czas jakiś odejdzie, aby producenci sprzętu mogli znowu zaskoczyć nas nowym urządzeniem które “zrewolucjonizuje sposób w jaki korzystamy z internetu” lub w dowolny inny sposób poprawi nasze warunki bytowania.
Moim zdaniem tablet to kolejny gadget choć może okazać się przydatny jako właśnie urządzenie do sprawdzenia czegoś w internecie czy pokazania rodzinie do której się jedzie na tv full hd swoich zdjęć z wakacji.
Myślę nad kupnem tabletu jednak póki co kilka rzeczy mnie hamuje. 1) ceny. Najtańszy tablet jaki znalazłem, który odpowiadałby moim wymaganiom (poza brakiem modemu 3g) jest archos 70 internet tablet. Reszta ferajny z galaxy tabem, ipadem na czele jest za droga. 2) Wybór. Póki co bardzo ograniczony, dopiero w tym roku ma się tego sporo pojawić, miejmy nadzieję że przez t oceny będą mniejsze. 3) Wersja androida. Dopiero 3 jest oficjalnie przystosowana do tabletów. Szkoda że raz że nie ma jeszcze sprzętów z tą wersją a dwa że będą one drogie na początku i kółeczko się zamyka.
Chyba najlepszym pomysłem byłoby kupienie czegoś pokroju wspomnianego archosa ale po upewnieniu się że ma duże wsparcie ze strony społeczności (by można było liczyć chociaż na nieoficjalne update’y softu).
Gadget jak gadget. Teraz jest na to moda. Przejdzie
Całkiem fajna zabawka, ale mnie bardziej podoba się zapowiedziana Motorola XOOM. Tylko tak jak napisałem: Poza brakiem klawiatury czym to się różni od mojego netbook’a? ;)
Widzisz, patrzysz z perspektywy tej co i ja: geeka, programisty. Fakt, że brak karty wifi to niezły fail, ale kręcenie nosem na oczywiste sprawy to chyba domena apple ; )
Patrząc jednak z punktu widzenia szarego człowieka, a nawet brnąć w niebezpiecznym kierunku i wyobrażając sobie siebie w tej roli (brr) jestem gotów stwierdzić, że fajnie by było mieć ze sobą taką to zabawkę. Wstaje toto błyskawicznie, bardziej więc praktyczne niż suspend w netbooku. Przyjmijmy że nie jest to failpad i możemy na nim przeglądać internet – doskonałe! Fajnie też mieć od razu pod ręką kalendarz, notatki, i to w wyraźnym, przejrzystym międzymordziu: pewnie, że na telefonie możemy zrobić to samo, ale jednak chętniej przeglądałbym kalendarz na A5, niż na malutkim wyświetlaczu. Urządzenie ma też pewnie inne zalety o których nie mam pojęcia. IMHO to nie taka znowu bezsensowna zabawka jak mogłoby się wydawać. Chętnie bym zobaczył, jak to wygląda w rzeczywistości.